środa, 28 listopada 2012

Mocno czekoladowy kęs

Na imprezie podczas której goście nie siedzą grzecznie przy stole nie sprawdzają się wymyślne desery, torty i ciasta. Najlepsze są maleńkie słodkie kąski, które można zjeść na jeden raz.



Jeśli jednak chcemy naprawdę zaskoczyć gości zróbmy domowe trufle lub pyszną czekoladę z owocami. Taka czekolada to świetny pomysł na wykorzystanie bakalii. Zasada jest prosta - taka sama ilość czekolady (mlecznej lub deserowej) łączymy z dodatkami, czyli bakaliami i pokruszonymi ciasteczkami (mogą być herbatniki, albo ameretti, czyli ciasteczka migdałowe).

Krok pierwszy to przygotowanie bakalii - morele, figi, czy daktyle kroimy w kostkę, małe rodzynki, żurawiny możemy zostawić w całości. Zalewamy ciepłą woda by namokły. Jeśli nasze czekoladki jeść będą tylko osoby dorosłe możemy do wody dodać alkoholu.

Czekoladę rozpuszczamy w misce umieszczonej nad parującą wodą. Na jedna tabliczkę czekolady dajemy dwie łyżki mleka lub śmietanki. Czekoladę łączymy z pokruszonymi ciasteczkami i odciśniętymi bakaliami.
Z masy lepimy czekoladki, albo wykładamy masę do blaszki, by potem po zastygnięciu pokroić całość na zgrabne kawałki.
Całość odstawiamy w chłodne miejsce co najmniej na dwie, trzy godziny.

Składniki na porcję domowych truflii

2 tabliczki czekolady (lubię łączyć mleczna z gorzką)
50 gram serka mascarpone
1/3 szklanki kakao lub starta na tarce czekolady deserowej
łyżeczka mocnego alkoholu (świetny będzie rum, winiak, albo likier kawowy)
3 łyżki mleka lub śmietanki

Rozpuszczamy czekoladę w kąpieli wodnej. Następnie ostudzić. Ucieramy mascarpone z cukrem na krem, dodając po łyżce ostudzonej, ale płynnej czekolady. Wlewamy alkohol, energicznie mieszamy. Masę schłodzimy w lodówce (nie za długo).

Z zimnej masy formujemy kulki wielkości orzecha włoskiego. Obtaczamy je w kakao lub startej na drobnej tarce czekoladzie. Uformowane trufle układamy pojedynczo w papierowych foremkach.

Smak takich trufli można modyfikować np. dodając kawę rozpuszczalną do masy, albo bardzo drobno posiekane bakalie, czy orzechy.
Trufle można też oblać rozpuszczona czekoladą.

poniedziałek, 26 listopada 2012

Ciastko na jeden ząb

Uwielbiam foremki do wycinania ciastek. Mam ich wielkie pudło. Ale i tak nie mogę się oprzeć nowym. Gdy w prezencie dostałam komplet maleńkich foremek – ot takich na jeden słodki kęs - musiałam zrobić partię maślanych ciasteczek.  




Postanowiłam zrobić maleńkie, kruche maślane ciasteczka bez zbędnych dodatków.

Składniki:
175 gram zimnego masła
100 gram cukru pudru
250 gram pszennej mąki
łyżka kwaśnej śmietany
szczypta soli
ewentualnie nieco cukru waniliowego

Składniki powinny być zimne, dzięki temu ciasteczka będą wyjątkowo kruche. Ze wszystkich składników szybko zagniatamy ciasto.

Jeśli chcemy dodatkowo urozmaicić smak ciasteczek to możemy do ciasta dodać łyżkę sezamu, maku, drobno posiekanych orzechów, albo startą skórkę z cytryny lub pomarańczy. Świetna będzie też drobno posiekana żurawina.Można zrobić inaczej – przygotowane do pieczenia ciasteczka posmarować rozmąconym białkiem i posypać, makiem, albo sezamem.

Ciasto powinno spędzić dwa kwadranse w lodówce. Potem partiami wałkujemy je na grubość około pół centymetra i układamy na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia – ciasteczka raczej nie rosną więc wystarczą między nimi niewielkie przerwy. Wstawiamy do nagrzanego piekarnika (temperatura około 160 – 170 stopni Celsjusza). Pieczemy około 8 – 10 minut. Powinny się lekko zrumienić.

Studzimy i pakujemy do szczelnego słoja albo puszki. Takie ciasteczka można przechowywać nawet kilkanaście dni, ale to tylko teoria, bo w praktyce znikają w ekspresowym tempie.

środa, 21 listopada 2012

Delikatne, marchewkowe

Lubię kopytka, leniwe i włoskie gnocchi. Dla mnie ziemniaki istnieją przede wszystkim po to tylko by przybierać postać tych delikatnych kluseczek i nadzienia do ruskich pierogów. Od czasu gdy zwracam uwagę na to jakich używam ziemniaków, moje kluseczki smakują jeszcze lepiej.




Pomysł na pomarańczowe gnocchi jest dziełem przypadku. Miałam ochotę wielka na kluseczki. Nie miałam za to dość ziemniaków i chęci by się po nie udać. Dorzuciłam więc do ich gotowania marchewkę. Ot i cała tajemnica.

Składniki na porcje dla dwojga
pół kilograma ziemniaków typu mączystego (to robi różnicę!)
około 100 gram marchewki
180 - 200 gram maki pszennej
jajko
sól i pieprz do smaku

Ziemniaki i marchewkę myjemy, ale nie obieramy. Gotujemy do miękkości. Studzimy. Idealnych warunkach warzywa gotujemy dzień wcześniej.
Zimne ziemniaki i marchewkę przepuszczamy przez praskę, albo traktujemy ubijakiem. Potrzebujemy masy bez grudek jak na smakowite piure.
Dodajemy pozostałe składniki i zagniatamy dość miękkie, delikatne ciasto. Doprawiamy solą i odrobiną pieprzu. Wałkujemy wałek o średnicy około 1/5 - 2 centymetrów. Kroimy. Robimy kluseczki przygniatając kawałki ciasta widelcem.
Gotujemy w garze wrzątku solą i odrobina oliwy. Powinno nam to zając minutę - dwie. Gdy kluseczki wypłyną na powierzchnię możemy je już wyciągać.
Świetnie smakują z masłem i parmezanem. Do masła dodać można nieco bazylii, albo szałwi.
Mogą towarzyszyć na talerzu kawałkowi grillowanej piersi z kurczaka, albo innego mięsa. Charakteru doda im delikatny śmietanowy sos na przykład z kurkami.

wtorek, 13 listopada 2012

Drożdzowe bez wyrabiania

 Przepis na to ciasto dostałam od mojej czytelniczki Pani Zofii. Pisała, że zawsze się udaje. Miała rację. Od lat ja i moja mama korzystamy z tej receptury. 




Pani Zofia przestrzegała – ciasto wyjdzie o ile dokładnie będziemy przestrzegać procedury jego robienia. Na szczęście ta jest banalnie prosta. Składniki trzeba w określonej kolejności wrzucić do miski i poczekać godzinę. Potem ciasto wymieszać, wyłożyć na blachę i upiec. Ot i wszystko!

Składniki na dużą blachę:
 50 gram drożdży
 3/4 szklanki cukru (można dać całą)
 4 jajka
 3/4 szklanki ciepłego mleka
 3/4 szklanki oliwy
 4 szklanki mąki

Do miski wkładamy drobno pokruszone drożdże. Na nie wylewamy jajka zmiksowane z cukrem. Potem mleko olej i mąkę – bardzo ważne jest to by mąka była przesiana przez sito co ją napowietrzy.
Miskę przykrywamy ściereczką i odstawiamy w ciepłe miejsce na godzinę. Potem energicznie mieszamy tak by składniki się połączyły. Przekładamy do wysmarowanej masłem blachy i wstawiamy do piekarnika. Pieczemy 30 minut w temperaturze 170- 180 stopni.

W ten sposób mamy bazę. Możemy z niej upiec ciasto bez dodatków np. w długiej keksówce (albo dwóch). Możemy jego smak wzbogacić skórką pomarańczową i bakaliami (spróbujcie dodać drobno pokrojone żurawiny i morele). Takie ciasto można potem podać z masłem i ulubionym dżemem, albo miodem.

Dla wielu jednak prawdziwe ciasto drożdżowe musi zawierać kruszonkę i owoce. Nic prostszego. Kruszonkę robi się prosto: wystarczy wymieszać tyle samo masła i cukru (np. po 50 gram) i dwie części mąki (100 gram). Smak kruszonki można wzbogacić czubata łyżka wiórków kokosowych lub płatków migdałowych.

Korzystając z pory roku warto pod kruszonka ukryć cząstki jabłek, albo gruszek.

poniedziałek, 12 listopada 2012

Smak karmelizowanych jabłek

Przyznaję: bywam kuchennym leniem. Ale czasem efektem takiego lenistwa jest coś pysznego. Przykład – miałam wielką ochotę na tarte tatin, ale nie miałam ochoty na jej przygotowywanie.




Lenistwo, podobnie jak potrzeba jest matką wynalazku. Zrobiłam szybkie jogurtowe ciasto z karmelizowanymi jabłkami na wierzchu – wyszło pysznie.

Składniki na małą tortownice (średnica 18 cm)

125 gram mąki pszennej
6o gram cukru
1 jajko
1oo gram jogurtu greckiego
4o gram oleju lub stopionego masła
4 łyżki mleka
pół łyżeczki proszku do pieczenia

dwa jabłka, dwie łyżki masła, dwie łyżki cukru, łyżka melasy, sok i skórka z pomarańczy, cynamon.

Zaczynamy od jabłek – obieramy, kroimy na cząstki. Masło z cukrem i melasą wrzucamy na patelnie. Gdy cukier się rozpuści dodajemy jabłka. I na małym ogniu smażymy w miarę potrzeby dodając sok pomarańczowy. Dodajemy do smaku nieco skórki i cynamonu.

Robimy ciasto miksując wszystkie składniki. Nagrzewamy piekarnik do temperatury 17o stopni. Ciasto przekładamy do wysmarowanej tortownicy. Układamy jabłka, polewamy gęstym sosem spod smażenia.

Pieczemy około 25-30 minut.

Rewelacyjne gorące. Idealne w towarzystwie lodów.

czwartek, 8 listopada 2012

Paluchy jak za dawnych lat

Dziś Dzień Zdrowego Śniadania. Przy okazji następny pomysł na śniadanie jak sprzed lat - paluchy drożdżowe z makiem.




Robi się je - jak na drożdżowe ciasto - szybko. A smak... musicie spróbować! Tak smakowały paluchy, które babcia kupowała mi w piekarni niedaleko domu.

Składniki na 6 - 8 paluchów
200 g mąki
2 g drożdży
50 -55 g cukru
100 ml śmietany 12%
1 jajko
łyżka miękkiego masła
żółtko i mak do posypania

Mleko łączymy z drożdżami i na chwile odstawiamy. Potem ze wszystkich składników zagniatamy ciasto. Dzielimy na 6 lub 8 części. Robimy wałki - składamy je na pół i skręcamy. Odstawiamy do lekkiego wyrośnięcia. Smarujemy żółtkiem i posypujemy makiem. Wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 180 stopni. Pieczemy do zrumienienia.

Najlepsze są ciepłe. 

wtorek, 6 listopada 2012

Tost turecki - śniadanie idealne

Dziś będzie o idealnym sobotnim śniadaniu, albo niedzielnym. Jego podstawą są tosty z chlebka tureckiego. Pamietacie jego smak?



Chlebek turecki i jogurt owocowy to było moje ulubione śniadanie gdy miałam naście lat. Szukałam ostatnio w piekarniach takiego chlebka... na próżno. Nie miałam za to żadnych problemów ze znalezieniem kilku przepisów na wyprodukowanie we własnej kuchni chlebka o smaku słodu i rodzynek. Efekt eksperymentów zachwycił nie tylko moje podniebienie.

Składniki na dwa chlebki
500 g mąki pszennej (najlepsza będzie chlebowa, czyli nieco grubiej mielona)
20 g drożdży świeżych
330 ml mleka
50 g masła
1 łyżeczka soli
1/3 szklanki melasy
łyżka ciemnego muscovado
3 łyżki  kawy zbożowej
100 g rodzynek (najlepiej cytrynowych)
pół łyżeczki cynamonu
jajko z odrobiną mleka do posmarowania chlebków
Mleko musimy podgrzać i rozpuścić w nim melasę oraz masło. Całość musimy ostudzić – zbyt ciepłe zamorduje drożdże. Do mąki z pokruszonymi drożdżami (zwykle nie robie zaczynu, z mojego doświadczenia nie ma to większego znaczenia) dodajemy letnie mleko z melasą i masłem, sól, kawę zbożową, rodzynki i wyrabiamy ciasto. Przyznaję, że ja się wyręczam machiną do robienia chleba. Ciasto odstawiamy w ciepłe miejsce do wyrośnięcia (ja zostawiam w machinie). Gdy podwoi swoją objętość czas na następny etap. 
Ciasto jeszcze chwilę wyrabiamy. Dzielimy na pół. Przekładamy do wyłożonych papierem do pieczenia małych keksówek  (10 x 20 cm). Odstawiamy do napuszenia na jakieś dwa kwadranse. Smarujemy jajkiem roztrzepanym z mlekiem.
Nasze chlebki pieczemy około 30 minut w temperaturze 190ºC. Pamiętajmy o tym by wstawiać je do już nagrzanego piekarnika.
Chlebek jest cudowny ciepły z masłem, w towarzystwie zimnego mleka. Ale  - moim zdaniem - najlepiej smakuje w formie tostów z masłem i powidłami (polecam śliwkowe z czekoladą - http://absmakuje.blogspot.com/2012/10/wegierka-i-czekolada-idelane-poaczenie.html ).
A jakie jest wasze idealne śniadanie?





poniedziałek, 5 listopada 2012

Nawet dla tych na diecie

Kupujecie czasem owsiane ciateczka, albo batoniki musli, oszukując się, że to zdowsza alternatywa dla słodyczy? Jeśli tak, to upieczcie blachę tych ciasteczek. Nie są może odchudzające, ale są zdrowe i bardzo poprawiają humor.



Składniki
100 gram masła
40 gram cukru muscovado
40 gram białego cukru
jajko
100 gram maki pszennej
175 gram płatków owsianych
czubata łyżka melasy (można zastąpić ją miodem)
czubata łyżka kawy zbożowej
łyżeczka cynamonu
płaska łyżeczka proszku do pieczenia
50 gram posiekanych daktyli
50 gram rodzynek
3 łyżki sezamu
szczypta soli

Masło ucieramy z cukrem, melasą i kawą zbożową. Dodajemy jajko oraz resztę składników. Energicznie mieszamy. Lepimy kulki wielkości orzecha. Układamy na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia. lekko rozpłaszczamy - pamiętajmy,że ciastka trochę urosną.

Wstawiamy do piekarnika nagrzanego do temperatury 170 stopni C. Pieczemy 12 - 15 minut. Są gotowe gdy się zezłocą. Odstawiamy do wystygnięcia.

Możemy je przechowywać w szczelnie zamkniętym pojemniku nawet dwa tygodnie.

Dwa takie ciastka (no dobrze: trzy) i kubek kawy to świetne drugie śniadanie - sprawdziłam!

niedziela, 4 listopada 2012

Chleb mój powszedni

Ten chleb piekę bardzo często. Mogę o nim napisać śmiało, że stał się naszym chlebem powszednim. By nam się nie znudził zmieniam dodatki - kilka suszonych pomidorów, albo posiekanych oliwek robi WIELKĄ różnicę.


Podstawą tej wersji był przepis na chleb z Kwestii Smaku. Metodą prób i błędów opracowałam swoją recepturę, przyznaję też, że uprościłam sposób przygotowywania.
Składniki na jeden bochenek - wersja podstawowa
400 gram mąki pszennej chlebowej
300 GRAM wody (nie ml!)
20 gram drożdży,
dwie łyżki oleju,
łyżeczka soli i cukru
70 gram płatków owsianych, lub jęczmiennych
Z podstawowej wersji wyjdzie biały chleb, nieco "cięższy" od zwykłego białego chleba - to zasługa płatków owsianych. Świetnie się sprawdzi jako podstawa każdej kanapki. Jeśli jednak chcecie chleba wyjątkowego to... dodajcie zamiast oleju oliwy ze słoika suszonych pomidorów, do tego kilka posiekanych pomidorów i szczypta ziół prowansalskich. Albo trochę potartego sera żółtego o zdecydowanym smaku, oregano i oliwek... Może być też suszona żurawina, albo suszone śliwki i odrobina kminku.

Co do procedury przygotowywania to po prostu energicznie mieszamy wszystkie składniki. Ciasto chlebowe odstawiamy - najlepiej na kilka godzin. Potem jeszcze chwilę wyrabiamy ciasto i formujemy zgrabny bochenek (ja najbardziej lubię okrągły), nacinamy niezbyt głęboko.

Piekarnik nagrzewamy do maksymalnej temperatury. W tym czasie chleb powinien jeszcze trochę urosnąć. Bochenek wkładamy do piekarnika. Po 10 minutach zmniejszamy temperature do 180 stopni. Pieczemy jeszcze przez 25 - 30 minut.

Studzimy na kratce. Przechowujemy zawinięty w ściereczkę bawełnianą lub w papierowej torbie.

Z czym najchętniej zjedlibyście kromę takiego chleba?

piątek, 2 listopada 2012

Cytrynowe - najlepsze

Nie podoba mi się polski Mistrz Kuchni. Za to kochałam austalijską wersję, na której polska edycja się nieudolnie wzoruje. Australijski Master Chef uczył jak gotować. Przyznaję, że wiele z tych telewizyjnych lekcji przerobiłam we własnej kuchni.




Dzięki programowi Australijski Mistrz Kuchni poznałam na przykład recepturę na cudowne babeczki maślane. Prosty przepis podstawowy można dowolnie interpretować. Wystarczy mleko zmienić na sok, albo dodać trochę kakao. Moja interpretacja jest baaaaaaardzo cytrynowa.

Przepis PODSTAWOWY na 8 babeczek:
100 gram miękkiego masła
185 gram cukru pudru
2 jajka
200 gram mąki pszennej torowej
łyżeczka proszku do pieczenia
125 ml mleka

Masło miksujemy z cukrem na gładki krem. Dodajemy pozostałe składniki. Jeśli dodamy kilka kropli ekstraktu lub aromatu waniliowego otrzymamy ciasto na waniliowe babeczki. Jeśli zamiast mleka dodamy dobry sok pomarańczowy i sok z jednej cytryny oraz trochę cytrynowej skórki uzyskamy niezwykły cytrusowy aromat naszych babeczek. To moje ULUBIONE! Przyznaje – nie upiekłam nigdy lepszych.
Możemy też wykorzystać mleko kokosowe i zastąpić 1/4 mąki wiórkami kokosowymi – efektem będą babeczki kokosowe.

Ciasto przelewamy do foremek wyłożonych papilotami. Pieczemy około 20 minut w piekarniku nagrzanym do temperatury 180 stopni Celsjusza.

Gotowe babeczki możemy potraktować lekkim lukrem (do cytrusowych taki lukier zrobiony z cukru pudru i soku z cytryny to konieczność), albo czekoladą (mleczna będzie idealnie pasować do tych kokosowych).
W amerykańskim stylu byłoby obłożenie takich babeczek grubą warstwą lukru maślanego. Dla mnie jednak to zdecydowanie za duża porcja cukru.

środa, 31 października 2012

Sezamki, prawie

Dziś znów ciasteczka. Jestem nudna? Może. Uzależniona? Z cała pewnością!



 
Uwielbiam domowej produkcji ciasteczka. Nie wiem co bardziej: ich pieczenie, czy obdarowywanie nimi. Lubię tez oczywiście jej jeść. Na mojej liście hitów ciastka sezamkowe są bardzo wysoko na liście (tuż za daktylowymi).


Składniki na blachę ciasteczek (mi zwykle wychodzi 30)

70 gram masła
70 gram pasty tahini (jeśli nie macie gotowej to zmiksujcie 50 gram lekko uprażonego sezamu z łyżeczka miodu i łyżka oleju słonecznikowego)
150 gram maki pszennej
100 gram mąki
pół łyżeczki proszku do pieczenia
trzy czubate łyżki ziaren sezamu


Ze wszystkich tych składników zagniatamy szybko ciasto. Podsypując mąką robimy z niego rulon o średnicy 4 cm, owijamy folią i wkładamy do zamrażalnika na dwa kwadranse (albo dłużej).

Piekarnik nagrzewamy do 170 – 180 stopni. Ważne jest by do nagrzanego piekarnika wstawić ciastka zmrożone. To gwarantuje najlepszy smak i kształt. Dlatego dopiero gdy piekarnik jest już rozgrzany rulon kroimy na plastry  - powiedzmy centymetrowe. Układamy na papierze do pieczenia. Ciastka trochę urosną w każdym kierunku, więc należy im zostawić nieco przestrzeni.

Ciastka potrzebują 8 – 10 minut. Będziemy wiedzieć, że są gotowe gdy się ładnie zezłocą. Wyciągamy z piekarnika i pozwalamy im ostygnąć i stwardnieć. Jeśli mamy taką fantazje możemy na ciasteczka zetrzeć nieco białej czekolady.

Gotowe ciasteczka smakują podobnie jak sezamki – są cudownie chrupiące, słodkie i aromatyczne.

wtorek, 30 października 2012

Czekoladowe, ekspresowe

Ciastka czekoladowe według receptury Nigela Slatera robi się kwadrans, czyli krócej niż zabiera wyprawa do sklepu. A ich smak jest... niebiański.


Ostatnio moim ulubionym kucharzem jest Nigel Slater, którego oglądać można na antenie BBC (polecam też gorąco jego książkę autobiograficzną i film "Tost"). Nigel gotuje proste dania, ale bardzo pomysłowe. Jego sekretem są składniki - świeże, ekologiczne.

Wypróbowałam już kilka jego pomysłów. Muszę przyznać, że z sukcesem. Największym z nich są czekoladowe ciastka - najlepsze jakie udało mi się zrobić. Prócz smaku do listy ich zalet dopisać należy czas przygotowania - robi się je ekspresowo. A i zwykle składniki potrzebne do ich przygotowania łatwo znaleźć w zakamarkach kuchennych szafek.

Przyznaję, że lekko zmodyfikowałam oryginalny przepis dając mniej wytrawną czekoladę, zamieniając orzechy na migdały i podwajając ich ilość. Tym samym uzyskałam efekt ciastek idealnych. Czy będą idealne i dla Was? Spróbujcie koniecznie.

Składniki na 16 sporych ciastek
200 gram czekolady gorzkiej (60 procent kakao)
75 gram masła
220 gram cukru muscovado (jasnego), ale spokojnie można zastąpić zwykłym białym cukrem
2 jajka
łyżeczka ekstraktu waniliowego (można pominąć)
150 gram mali
płaska łyżeczka proszku do pieczenia
100 gram migdałów (lub laskowych orzechów), uprażonych na patelni i potłuczonych, albo lekko zmiksowanych

Przygotowanie ekspresowych ciastek zaczynamy od włączenia piekarnika, który powinien nam się ogrzać do temperatury 180 stopni. Zanim się rozgrzeje ciastka będą gotowe do pieczenia.

Roztapiamy czekoladę w misce nad parująca wodą. Cukier miksujemy z masłem. Dodajemy jajka i pozostałe składniki, prócz migdałów. Mieszamy. Dodajemy czekoladę i migdały. Gotowe!

Blachę wykładamy papierem do pieczenia. Układamy łyżką ciastka - nie spłaszczamy - same się ładnie rozpłyną. Zostawiamy wiedzy nimi odpowiednie przerwy. Z tej porcji najlepiej przygotować dwie blachy - na każdej spokojnie upieczemy osiem ciastek.

Pieczemy 10 minut - powinny być lekko miękkie. Jeśli będziemy je jeść na jeszcze ciepłe - do czego zachęcam - w smaku przypominać będą brownie. Gdy przestygną staną się chrupiącymi, cudownie czekoladowymi ciastkami, z kawałkami migdałów.

Ten przepis można oczywiście modyfikować - jeśli lubicie połączenie gorzkiej czekolady z pomarańczą to zamiast ekstraktu z wanilii dodajcie skórkę startą z pomarańczy i szczyptę... chilli, która cudownie podkręci smak.

Możecie też zmniejszyć ilość orzechów zamiast tego dodać posiekanej czekolady - choćby mlecznej. Do takiej wariacji świetnie pasować będzie czubata łyżka dobrej rozpuszczalnej kawy. Nie polecam za to rodzynek, czy żurawin. Miękkie bakalie nie pasują do tego typu ciastek.

poniedziałek, 29 października 2012

Ciastka bez wyrzutów sumienia

Nie jestem "skubaczem" słonecznikowych ziaren. Ale słonecznik uwielbiam - dodaję go do chleba własnej produkcji, prażonym posypuję sałatki. Jednak ostatnio moim ulubionym patentem na słonecznikowe ziarna są wielkie ciastka, których jednym z głównych składników jest właśnie słonecznik.



















Te ciastka to efekt eksperymentowania z przepisem na ciastka daktylowe - przyznaję, że dość udany. Czuję mniejsze wyrzuty sumienia gdy siegam po drugie, trzecie czy czwarte ciastko ze zdrowym słonecznikiem.


Na 12 ciastek potrzebujemy
 200 gram mąki
 100 gram cukru
 80 gram masła
 duże jajko
 100 gram ziaren słonecznika
 1/3 szklanki ziaren sezamu
 kilka łyżek grubego cukru (może być brązowy) do posypania ciastek

Masło miksujemy z cukrem na puszystą masę. Dodajemy jajko i pozostałe składniki. Dzielimy na 12 porcji. Lepimy kulki. Układamy na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia, rozpłaszczamy (najlepiej palcami, dzięki czemu ciastka będą miały fajny kształt). Ciasta nieco rosną podczas pieczenia dlatego trzeba między nimi zachować nieco przestrzeni. Posypujemy cukrem.

Wstawiamy do piekarnika nagrzanego do temperatury około 170 stopni Celsjusza. Pieczemy aż się ładnie zrumienią, czyli około 15 minut. Układamy na kratce i studzimy. Możemy je przechowywać kilka dni w szczelnie zamkniętym pojemniku.

sobota, 27 października 2012

Węgierka i czekolada - idelane połączenie

Śliwki to dla mnie powidła. Uwielbiam te smażone w domu - nie za słodkie, koniecznie z piernikową lub cynamonową nutą. Gdy na straganach pojawiają się małe, ale pełne smaku węgierki zaczynam smażyć powidła. Właśnie kończy się śliwkowy sezon. Wczoraj smażyłam więc powidła.




W zeszłym roku po raz pierwszy przygotowałam kilka słoików powideł z czekoladą. Dla mnie to absolutny przebój spiżarki. Nie ma lepszego dodatku do piernika, albo ciasta czekoladowego. Co najfajniejsze roboty z taki powidłami jest naprawdę niewiele.

Składniki:
1 kg śliwek
tabliczka czekolady
cukier do smaku
czubata łyżeczka przyprawy do piernika lub cynamonu

Śliwki pestkujemy i kroimy na mniejsze kawałki. Możemy też przepuścić śliwki przez maszynkę.
Śliwki smażymy na małym ogniu około 45 - powinny zamienić się w niezbyt zwarte powidła. Tym co je zagęści jest czekolada.

Do śliwek dodajemy czekoladę połamana na kawałki - może to być dobra gorzka czekolada, możemy też dać mleczną. Smażymy całość około 15 minut na bardzo małym ogniu, mieszając cały czas. Pilnujemy by powidła z czekolada się nie przypaliły. Dodajemy przyprawę korzenna lub cynamon. Dodajemy cukru do smaku - czasem wystarczy kilka łyżek.

Gorące powidła pakujemy do słoików. Pasteryzujemy. Albo jemy od razu gdy przestygną.
Uprzedzam uczciwie - te powidła są uzależniające!

piątek, 26 października 2012

Pomysł na ostatnie śliwki

W tym roku moim śliwkowym przebojem są proste drożdżówki ze śliwkami i kruszonką. Pomysł na nie zaczerpnęłam z jednego z moich ulubionych kulinarnych blogów, czyli White Plate. Do świetnego pomysłu na ciasto dodałam kruszonkę, która uwielbiam i bez której drożdżówka nie jest dla mnie drożdżówką.




Z podanej porcji wychodzi osiem drożdżówek - jeśli macie większą rodzinę lub większy apetyt do razu róbcie ciasto z dwóch porcji.

Składniki:
250 g mąki pszennej
120 ml płynu mleka (koniecznie pełnotłustego) 
30 g miękkiego masła
1/4 łyżeczki soli
10 g świeżych drożdży
30 g cukru
1 jajko
8 dojrzałych śliwek
szczypta cynamonu

Z drożdży, łyżeczki cukru i łyżki wody robimy rozczyn i odstawiamy na 15 minut. Mąkę mieszamy z pozostałymi składnikami, dodajemy rozczyn i zagniatamy ciasto. Będzie do"luźne". Ciasto przekładamy do miski wysypanej mąką i odstawiamy do wyrastania - powinno podwoić swoja objętość.
Jeśli jesteśmy posiadaczami machiny do pieczenia chleba możemy sobie ułatwić pracę - wszystkie składnikami umieścić w maszynie i włączyć program do wyrabiania i wyrastania ciasta.
Z wyrośniętego ciasta musimy uformować bułeczki - mi się podoba kształt owalny, ale mogą też być okrągłe. Za wczasu przygotujcie sobie trochę maki, bo bardzo się przyda do pracy z tym ciastem.
Bułeczki układamy na blasze wyłożonej papierem do pieczenia, zostawiając między nimi 4-5 cm odstępy. W każdą bułeczkę wciskamy dwie połówki śliwki, posypujemy je odrobina cynamonu, albo korzennej przyprawy do piernika.

Teraz czas na kruszonkę. Każda gospodyni ma swój sprawdzony pomysł na kruszonkę. Przyznaję, że sama kruszonkę robię na "oko". Składniki na kruszonkę to około 75 g mąki, 50 g masła, 30 g cukru. Ze składników szybko ucieramy kruszonkę i choć na chwile wstawiamy do lodówki.
Bułeczki odstawiamy do ponownego wyrastania na ok 20-30 min. W tym czasie nagrzewamy piekarnik do 180 stopni C.

Na blaszce drożdżówki wykładamy kruszonkę i wstawiamy blachę do pieca. Pieczenie powinno nam zajęć około 20 minut.

Drożdżówki najlepsze (jak to z drożdżówkami bywa) są ciepłe, podane z zimnym mlekiem, albo kawą. Ale następnego dnia też smakują dobrze.

czwartek, 25 października 2012

daktyLOVE

Przebój ostatnich miesięcy - ciastka idealne. Kocham je ja i wszyscy moi znajomi.
Są treściwe, słodkie, cudowne do jedzenia na ciepło albo jako drugie śniadanie do pracy. Smak nie jest ich jedyna zaletą. Blachę ciastek przygotować można w 20 minut.


Składniki na 16 - 20 ciastek (w zależności od rozmiaru)

200 gram mąki pszennej
80 gram cukru (można dać cukier trzcinowy)
80 gram masła
jedno jajko
szczypta soli
pół łyżeczki dobrej mieszanki przypraw korzennych (takich jak do piernika lub grzańca)
łyżeczka proszku do pieczenia
200 gram posiekanych daktyli
ewentualnie pół tabliczki mlecznej czekolady drobno posiekanej

Przygotowanie ciastek to - jak obiecałam - chwila. Zaczynamy od uruchomienia piekarnika. Zanim wstawimy do niego ciastka powinien się nagrzać do temperatury 180 stopni. To nam daje czas na przygotowanie ciastek.

Roztapiamy masło. Mieszamy mąkę, cukier, sól, proszek i przyprawy. Dodajemy jajko i lekko przestudzone masło. Mieszamy. Dodajemy posiekane daktyle i ewentualnie czekoladę. Składniki powinny nam się ładnie zlepić. Z masy robimy 16 większych lub 20 mniejszych kulek. Rozpłaszczamy je na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia. Muszą mieć trochę "luzu" bo urosną.

Piekarnik powinien już być rozgrzany. Ciastka wstawiamy na 12 - 14 minut. Powinny się lekko zezłocić. Wyciągamy z piekarnika. Odkładamy na chwile by nieco przestygły.

Moim zdaniem są idealne jeszcze ciepłe, gdy kawałki daktyli rozpływają się w ustach. Zdarza mi się robić je na deser - szykuję ciastka wcześniej, ale do pieczenia wstawiam tak by móc gościom zaserwować gorące na przykład w towarzystwie kawy z kardamonem podawanej na turecką modłę.

Jeśli nie zjemy całej partii i na raz to świetnie. Ciastka świetnie się przechowują. Mogą w szczelnej puszce lub słoju spokojnie leżeć dwa tygodnie.

Dla mnie te daktylowe ciastka to absolutny przebój ostatnich miesięcy - przyznaję, że się do lekkiego uzależnienia. Ale nie zamierzam się z niego leczyć - ciastka są rewelacyjne, a daktyle, które są ich podstawą mają wiele ukrytych zalet.

środa, 24 października 2012

Pomidor skoncentrowany



















Pieczone pomidory to pomysł na świetną przystawkę - ciepłe podane z rozkruszona fetą, albo jako dodatek do mięsa czy ryby. Ale dla mnie prawdziwym przebojem jest sos przygotowany z takich pomidorów. Można go podać do makaronu, zrobić z nim grzanki, albo wykorzystać do pizzy. Koniecznie spróbujcie!
Potrzebne nam będą pomidory, które mają stosunkowo mało wody. Najlepsze są te podłużne. Pomidory przekrajamy wzdłuż. Połówki układamy na blaszce do pieczenia. Teraz czas na nadanie im wyjątkowego smaku - dorzucamy na blaszkę kilka ząbków obranego czosnku i zioła - najlepiej świeże. Cudownie sprawdzi się grecka bazylia (ma drobniuteńkie listki), tymianek, oregano, odrobina rozmarynu. Pomidory skrapiamy oliwą z oliwek i octem balsamicznym, Solimy delikatnie, pieprzymy i posypujemy odrobina cukru.

Tak przygotowane pomidory wstawiamy do piekarnika nagrzanego do około 200 stopni Celsjusza. Pieczemy około 30 - 40 minut co jakiś czas otwierając piekarnik tak by wypuścić parę. Po wyłączeniu zostawiamy w zamkniętym piekarniku.

Jeśli zamierzamy pomidory zjeść na ciepło to wyciągamy je po kilku chwilach z ciepłego piekarnik. Kruszymy na nie ser - świetna będzie prawdziwa feta, albo ser bałkański.

Jeśli zamierzamy zrobić sos to zostawiamy nasze pomidory jak najdłużej w piekarniku. Potem obieramy ze skórek - uwierzcie mi to bardzo proste zadanie, bo upieczone skórki odchodzą same. Mieszamy. Ewentualnie doprawiamy do smaku solą, pieprzem i cukrem. Nie zapominamy o dodaniu do sosu tego co zostaje na patelni, czyli czosnku i aromatycznej oliwy oraz ziół.
Sos możemy wykorzystać od razu na przykład do makaronu. Wystarczy ugotować świeży makaron, dodać do niego sos i całość posypać startym twardym serem, albo właśnie fetą.
Upieczone pomidory wykorzystać można do bruschetty, czyli włoskich grzanek. Na zezłocone kromki chleba wystarczy położyć upieczone pomidory i klika listków świeżej bazylii.
Upieczone pomidory będą znakomitą bazą pomidorówki - do zupy możemy je zmiksować razem ze skórkami, ziołami i czosnkiem, a potem przecedzić, dodać trochę bulionu i doprawić do smaku.
Jeśli przygotujemy większą porcję smażonych pomidorów (a można to zrobić na przykład przy okazji pieczenia mięsa czy chleba) możemy sos zapastryzować. Wystarczy nałożyć go do małych słoiczków, zakręcić i zagotować.






Szybka domowa pizza z pomidorowym sosem
Składniki na 2 średnie pizze
200 gram mąki (najlepsza będzie chlebowa, czyli tym 750)
20 gram świeżych drożdży 
 łyżeczka cukru
125 ml letniej wody
1/2 łyżeczki soli
2 łyżki oleju


Drożdże kruszymy, dodajemy resztę składników. Wyrabiamy elastyczne, nie za twarde ciasto. Odkładamy na pół godziny - w tym czasie powinno ładnie podrosnąć.
Z ciasta robimy dwie pizze. Nie będę kłamać - ciasto jest elastyczne i trzeba sobie zadać nieco trudu by je ładnie rozwałkować. Chyba, że wolicie pizze na grubszym spodzie, albo nie zależy wam na idealnym kształcie.
Na rozwałkowane pizze dajemy nasz sos pomidorowy (ewentualnie kechup) oraz ser i ulubione dodatki.
Wstawiamy do piekarnika nagrzanego do maksymalnej temperatury. Pieczemy 8 - 10 minut. Pizza jest gotowa gdy spód nam się ładnie ze złoci, a ser na wierzchu rozpuści.
Moja ulubiona wersja to dodatek kilku rodzajów serów (mozarella, żółty, pleśniowy) do tego oliwki. Taka pizza po upieczeniu świetnie komponuje się z listkami rukolii.

Na dobry początek...


Od lat dzień zaczynam od wędrówki po kulinarnych blogach. Zamiast śniadania czasem "jem " oczyma to co przygotowały dla mnie moje ukochane blogerki.

Już kiedyś próbowałam sama coś serwować wirtualnym smakoszom. Ale... chyba nie byłam jeszcze gotowa. Czy jestem teraz? Mam nadzieję!

Na dobry początek - śniadanie, z moją ulubioną domowej produkcji granolą w roli głownej.



 

W sklepach możemy kupić granole i musli, ale gdy bliżej wczytamy się w skład tych rzekomo zdrowych produktów, możemy dojść do wniosku, że wcale takie dobre dla nas nie są. Zwykle zawierają szokujące ilości cukrów, a czasem i spory procent tłuszczów i to tych z grupy trans.

Gdy granolę zrobimy w domu mamy pewność, że nie ma w niej żadnych ulepszaczy. Możemy też sami kontrolować ilość cukru, czy tłuszczu. A co najważniejsze – jej smak zależeć będzie tylko od nas – jeśli kochamy orzechy, możemy zrobić granolę bardzo orzechową, jeśli nie przepadamy za żurawiną możemy ja pominąć.
Podstawą tego śniadaniowego klasyka są płatki i sok, miód oraz olej – proporcje tych składników są stałe, dodatki zależą tylko od naszego smaku.
Metodą prób i błędów opracowałam przepis na granolę idealną dla mnie – nie za słodką, chrupiącą tak jak lubię, pełną moich ulubionych orzechów i bakalii.

Suche składniki:
2 1/2 szklanki płatków – mogą być owsiane, jęczmienne, czy orkiszowe (moim zdaniem najlepsze są jęczmienne wymieszane z owsianymi)
1/2 szklanki otrębów owsianych
1/3 szklanki pestek słonecznika
1/3 szklanki drobnych rodzynek
1/3 szklanki suszonych żurawin
4 łyżki sezamu
½ szklanki pestek słonecznika
100 gram orzechów laskowych
100 gram migdałowych słupków
1 łyżka siemienia lnianego
1 łyżeczka cynamonu
 szczypta soli

Mokre składniki:
1 szklanka soku jabłkowego (najlepiej świeżo wyciskanego)
4 łyżki oleju o delikatnym smaku – może być rzepakowy, albo z pestek winogron
4 łyżki miodu
2 łyżki cukru muscovado (zamiast można dodać więcej miodu)

W dużej misce mieszamy suche składniki. Mokre podgrzewamy razem aż cukier i miód się rozpuszczą.
Piekarnik nagrzewamy do 160°C. Dużą blaszkę (najlepiej tą dołączoną do piekarnika) wykładamy papierem do pieczenia. Granolę wysypujemy na blaszkę i rozkładamy równomiernie do całości. Wstawiamy do piekarnika na 30 minut (granola złocista) do 40 minut (granola mocno dopieczona, bardziej chrupiąca). Pamiętamy o tym by mieszać płatki - najlepiej co 10 minut w trakcie pieczenia. Wyjmujemy z piekarnika, dobrze studzimy i przekładamy do szczelnego słoja.